Kamil nie raził na nowym terenie, ale raczej wyglądał jak przeciętny ulicznik. Teraz jednak, nieprzyzwyczajone oko zatrzymywało się na resztkach aksamitu, obejmowało niepospolity krój kurtki, biegło ku twarzy i twarz ta mówiła o obcym, innym życiu. Tej „paniczykowatości“ nie znosili uliczni wystawacze, „knajacy“, którym często rasa nie pozwalała na haniebne i pospolite paranie się z pracą, którzy z rękoma w kieszeniach, gwiżdżący, bystrzy w oczach, godzinami wystawali przed bramami i na rogach, pełni fasonu i cynicznego „naplewať“, zaczepiali dziewczęta z drańskim i zimnym humorem.
Takimi rycerzami ulicy Leszczyńskiej byli bracia Hrabiakowie. Stara dynastia nadwiślańska, istna szlachta łobuzerii. Dwie siostry, urodziwe blondynki, były „na stajni“ u dwóch starszych panów z góry, mieszkały jednak u rodziców, w dzień widziało je się na balkonie, w barwnych szlafrokach, wyondulowane i wypachnione. One to najczęściej posyłały Kamila po jakieś drobiazgi do sklepów, głaskały go i litowały się nad sierocym losem, wsuwały do ręki parę groszy. W dni gorące jadły kwaszone ogórki, grały na gramofonie, grymasiły. Wieczorami wychodziły pod górę, rażące elegancją, niezdrowym szykiem, uważające, aby się nie zawalać. Trzecia siostra, zwalisty kopciuszek o pucołowatej twarzy, biodrzasta i sprośna w mowie Stefa, przyjaciółka Feli Kotowskiej, wiecznie zaharowana i pogodna, wyróżniała się spośród całej rodziny łagodnym i ludzkim charakterem. Przyjaźń z Felą polegała na wspólnym i nieopanowanym puszczaniu się z okolicznymi chłopakami, na wystawaniu po nocach, para-
Strona:Zbigniew Uniłowski - Dwadzieścia lat życia t1.djvu/147
Ta strona została uwierzytelniona.