Chłopcy hałaśliwie tłoczyli się w przedpokoju. Kamil ociężale zsunął się z okna, usiadł w ławce i począł układać książki. Ze schodów i z podwórka słychać było opętańcze wrzaski i gwizdania. Z kuchni dobiegł Kamila głos nauczycielki: — Chłopiec, który to uczynił, wyrośnie na zbrodniarza, i to takiego, który całe życie spędzi w więzieniu. Kamil ściągnął książki paskiem i począł wkładać palto w przedpokoju. — Kurant, przyniosłeś mleko zmieszane z wodą! — krzyknęła nauczycielka. Zginiesz nędznie, ponieważ jesteś niedołęgą. Czy mógłbyś potwierdzić, że to Golik zmoczył mi drzewo na podpałkę?
— Golik, ale ja przy tym byłem, więc obaj jesteśmy winni. Idę już do domu, proszę pani, i nie wiem czy jutro przyjdę, bo mamusia ciągle jeszcze nie ma pieniędzy dla pani.
Był już na schodach, kiedy nauczycielka krzyknęła:
— Ale przez ten czas co będziesz w domu ucz się, żebym nie miała z tobą kłopotu jak pozostaniesz w tyle. Postaraj się jednak zainteresować arytmetyką!
Na ulicy tłumy rozgadanych przechodniów. Kamil przeszedł przez jezdnię i wszedł do sklepu z przyborami piśmiennymi. Kazał sobie pokazać piórnik jeden i drugi, następnie obejrzał mnóstwo obrazków z kalkomanii. — Kupiłbym, gdybym miał pieniądze, powiedział do sklepikarza. — Ja to wiem, mój synu. Chciałbym jednak wiedzieć co miałeś na myśli wchodząc do mnie? — Mówili mi, że ma pan ładne piórniki; to prawda. Kupię za kilka dni ten składany, tylko doda mi pan kalkomanii.
Wyszedł i znów zatrzymał się przed wystawą skle-
Strona:Zbigniew Uniłowski - Dwadzieścia lat życia t1.djvu/15
Ta strona została uwierzytelniona.