głowie, uwijała się po pokoju jak furia, wymachując rękami, przeklinała los, świat cały... Poszło od tego, że Trubaczkowa powodowana przyjaźnią i zaufaniem, powiadomiła dyskretnie ciotkę Zosię o tym, że dzielnicowy przykazał Hilaremu aby w razie pojawienia się wuja Janka w tym domu, natychmiast telefonicznie zawiadomił policję. Zośka od Hilarego, pragnąc wykazać, że nie tylko ona jest zakałą kamienicy, powiedziała na ucho o tej sprawie Kotowskiej. Do południa cała kamienica mówiła o krwawych napadach bandyckich męża ciotki Zosi. Żądny rozrywek lud począł pieścić tę plotkę, aby czasem nie rozwiała się, nie rozeszła po kościach: taka okazyjna przyjemność w tych ciężkich czasach. Kamil trafił akurat na początek, na moment kiedy ciotka Zosia złościła się na sucho, z płomieniami w oczach. Klęła męża i plotkarskie baby, następnie poczęła bronić męża i lękać się o niego; wszystko to w słowach wypowiadanych do samej siebie, bo ciotka Stasia, skulona neutralnie w kącie, podszywała podszewkę do kamizelki w milczeniu, Zbyszek siedział na kuferku i obwąchiwał kolejno palce, a Jerzy rozszerzał patykiem dziurę w ścianie, pod oknem. Na Kamila lunęła kaskada słów:
— Gdzieś był?!.. Pytam ci się ty drugie złodziejskie nasienie, gdzieś był kiedy tu w domu człowiek sobie urabia ręce aby wam dać żreć!?... Już coś knujesz z temi nożowcami!.. już ci się ta żyłka odzywa!... Ty bizunie! Ludzie się ze mnie śmieją, że takiego wałkonia trzymam... zamiast oddać gdzieś do jakiej bursy, do jakiego zakładu wychowawczego!... Gdzieś był, mówię?!.. Ty łajdusie!... bo ci może najlepiej odrazu łeb rozbić
Strona:Zbigniew Uniłowski - Dwadzieścia lat życia t1.djvu/161
Ta strona została uwierzytelniona.