nie biorącym udziału w żadnych „kosmatych“ był mocno spóźniony w nauce, czternastoletni gazeciarz, Suski, przezwany przez wszystkich „Śmieciem“. Suski ostentacyjnie zajadał podczas pauz rumiane „parki“ z wędliną, kopcił po kątach papierosy, był pełen humoru na godzinach gimnastyki, słowem żył sobie szeroko, był także szczęśliwym graczem w orła i reszkę, szedł przez życie po różach.
W kilka dni po rozpoczęciu nauki, kiedy Kamil wrócił w południe do domu, ciotka Zosia postawiła przed nim talerz pełen zupy kartoflanej, zawiesistej, na szmalcu amerykańskim z przysmażaną cebulką. Kamil jadł to w milczącym upojeniu, pełen najrozmaitszych domysłów na temat tej uczty. Przyglądał się wszystkim spod oka. Ciotki pracowały normalnie, chłopcy siedzieli z sytymi minami w swoim kącie między łóżkiem i ścianą, Zbyszek czernił Jerzykowi niedopaloną zapałką brwi i różował usta mokrą, czerwoną bibułką. Kamil jeszcze raz przyjrzał się ciotkom i zauważył, że ciotka Zosia ma wypieki na policzkach i ustawicznie coś mruczy pod nosem. Opróżnił dokładnie talerz, chwilę zastanawiał się czy nie przejść obojętnie do porządku na tą nieoczekiwaną zupą i w końcu zapytał:
— Co się stało, że taki dobry obiad?
— Zjadłeś? Smakowało ci? To siedź cicho — odpowiedziała wesoło ciotka Zosia.
— Siedź cicho, jak zjadłeś i jak ci smakowało — mruknął Zbyszek.
— Tak się pytam... ciągle te suche kartofle i kawa... może coś się stało...
Strona:Zbigniew Uniłowski - Dwadzieścia lat życia t1.djvu/174
Ta strona została uwierzytelniona.