Strona:Zbigniew Uniłowski - Dwadzieścia lat życia t1.djvu/237

Ta strona została uwierzytelniona.

ślub i hajda, na letnisko do moich rodziców... zacni ludzie, ziemianie. Biedna Anka... chciałem, żebyście jechali ze mną do Rosji... była bardzo uparta i nie ufała mi... Ach, smutne to rzeczy, ale umarłym dajmy spokój! My żyjemy! Czekaj, pójdziemy sobie w śliczną aleję, tuż za stawem, za mostkiem...
Chyba nigdzie jesień nie naprodukowała tyle przeraźliwego smutku. Powłóczył on się razem z leniwym ruchem łabędzia na stawie, spływał od ziejącego strupieszałą pustką pałacyku króla Stasia; zdawał się czaić pod każdym kamykiem żwiru, koronować mitologiczne figury nad stawem... Wałęsał się, namolny, kokietujący przereklamowaną urodą zeschłych liści, łatwym nastrojem żalu... wspomnień. Żeby to chociaż był osławiony „stary park“, nieuczęszczany, pełen nastroju martwicy i zgnilizny jesiennej, zarosły na ścieżkach, objęty jakimś smutkiem wzniosłym, pełnym dzikiej i posępnej poezji. Tutaj włóczyli się próżniacy po żwirem wysypanych ścieżkach, czasem mignął między drzewami stróż ze szpikulcem na kiju, pokazało się stado zakwaszonych i niedomytych czupiradeł pensjonarskich i wałkoni o popryszczonych gębach, w czapkach z fasonem, na ucho, — na ławkach siedzieli ludzie niemrawi, niby figury z wosku. Jakaś pani, smukła o bladej twarzy ze śladami po ospie, okolonej czarnymi pasmami gładkiego uczesania zachodzącego aż na policzki... pani pełna wdzięku i dystynkcji, siedziała w alei nad stawem i wyszywała kwiaty na bębenku. Na tej samej ławce usiadł Andrzej, uchyliwszy uprzednio grzecznie melonika. Pani skinęła głowa. Kamil usiadł na brzeżku, nieśmiały i niezdecydowany, radby po-