haterem: zabił bandytę Kiełbasę. W swoim miasteczku wuj Janek był możnowładcą: pił wódkę ze starszymi oficerami niemieckiemi, miał prawo nosić rewolwer i brał od chłopów takie honoraria, jakie mu się podobało. Nosił sztylpy i french z koalicyjnym pasem. Był niejako pół‑wojskowym. Bandyta Kiełbasa przyszedł do wuja Janka z raną postrzałową w rękę i powiedział, że kolega dźgnął go nożyczkami. Wuj Janek opatrzył go, a wieczorem przyszedł do knajpy, gdzie Kiełbasa grał w karty i chwycił go z tyłu za ręce, bandyta wyrwał się, zaczął strzelać i wtedy wuj Janek zabił go. Wuj Janek był dzielny. Utrzymywał u siebie całą prawie rodzinę: babkę, wuja Leona, który się uczył u niego fryzjerstwa, ciotkę Lucynę, a ciotka Zosia jego żona, gospodarowała w domu. Wuj Janek był kiedyś w przyjaźni ze swym szwagrem, ojcem Kamila, ale to, co wynikło z tej przyjaźni jest okropne. Wuj Janek lubił bardzo wódkę i kiedy był pijany, strzelał do własnych prosiaków lub kaczek. Potem wuj Janek zaczepił Żyda na szosie, w nocy, i zażądał od niego pięciuset marek, bo inaczej zadenuncjuje go jako szmuglera. Żyd dał pieniądze i pobiegł szybko do policji, gdzie oskarżył wujka Janka o napad rabunkowy. Żandarmeria znalazła jeszcze tej nocy pijanego wuja Janka w knajpie, w Mińsku. Owszem, miał przy sobie akurat tyle pieniędzy, ile mu wręczył Żyd. Po drodze jednak, żandarmi wypuścili wuja Janka i powiedzieli, że im uciekł. Kamil słyszał rozmowę na ten temat ciotki Zosi z matką. Ciotka Zosia była bardzo piękna; miała delikatną, bladą twarz, od której odcinały się czarne, granatowe prawie włosy. Pachniała parfumami i lu-
Strona:Zbigniew Uniłowski - Dwadzieścia lat życia t1.djvu/26
Ta strona została uwierzytelniona.