nie wiedząc, że śledzą go żarliwie oczy ukrytych przez szlachetnego starca, który nie chciał paść ofiarą mamiących mirażów nieuczciwie zdobytych pieniędzy, wywiadowców“. „Kiedy oszust ukrył za pazuchą paczkę z prawdziwymi banknotami i wybierał się po zakupno rzekomo nieodzownego olejku, wówczas wywiadowcy urzędu śledczego odsłonili się, ukazując oblicze sprawiedliwości i rażąc nim i tak już osłupiałego Kuranta. Jak się okazuje, Kurant był już niejednokrotnie karany za różne oszustwa, a głównie za to, zwane wśród „fachowców“: „na maszynkę“. Kurant często kazał nawet siadać swoim ofiarom na paczkach z rzekomymi banknotami, a to w celu prasowania ich żeby lepiej się odbiły, sam zaś ulatniał się z identyczną paczką, zostawiając ofiarę na falsyfikatach“.
Kamil usiadł przy warsztacie, przyglądał się robocie, namyślał się i w końcu zapytał:
— Proszę pana, tatuś tam długo pobędzie?
— E, na ile tam mogą go zasądzić... Dostanie najwyżej ze sześć miesięcy... wykręci się, mnie się zdaje, że tam wogóle było coś inaczej, że ten stary jest tam niejasny. Główna rzecz nie panikować się! Wolniutko wszystkiego się dowiemy, ojciec da nam znać o sobie, będziesz go mógł zobaczyć, wszystko będzie znów dobrze, a to, że trochę szewskim klajstrem przejdziesz, to ci tylko na dobre wyjdzie... Tylko jak ci coś źle, coś cię gniecie, to gadaj nam zaraz, a nie kryj w sobie! Wszyscy będziemy radzić, żeby ci na duszy ulżyć. Weź te sanki, pojedź sobie trochę... najlepiej będzie...
Kamil włożył kominiarkę, pociągnął zgrzytające po szorstkim gruncie saneczki, odetchnął głęboko i raźno
Strona:Zbigniew Uniłowski - Dwadzieścia lat życia t1.djvu/262
Ta strona została uwierzytelniona.