Strona:Zbigniew Uniłowski - Dwadzieścia lat życia t1.djvu/281

Ta strona została uwierzytelniona.


IX

Ulica Gołębia posiada smutek zaułka, ale nie jest romantyczna. Może w jakieś nadzwyczajne, księżycowe noce. Jest raczej opustoszała i jakby zapomniana; spojrzećby z góry: wąski i głęboki, kamienny rów. Cichutko na niej, prawie niezamieszkała; jest tam wiele tylnych ścian domów, które posiadają wejście z innych ulic. Dom pod numerem szesnastym posiada wejście niepozorne i nie zachęcające; bramkę zrównaną prawie z murem. Wchodzi się do obszernej sieni z drewnianą podłogą; jest tu mrok i pachnie zbutwiałe drzewo. Po lewej stronie mieszczą się płaskie schody i prowadzą na jedyne, pierwsze piętro. Bo dom jest jednopiętrowy. Prawa strona sieni prowadzi na podwórko i jeśli wypadnie pójść tam, to przystaje się w zdziwieniu na progu, bo podwóreczko jest maleńkie, z mieszkańkiem stróża w formie jednopokojowego domku wysuniętego na środek podwóreczka. Wzrok zrażony martwotą tego dziedzińczyka pobiegnie nieco wyżej; napotka przylepiony do muru na poziomie pierwszego piętra drewniany ganeczek, który biegnie przez całą długość ściany i przylega do wejść kuchni i pokojów mieszkalnych apartamentu zajmowanego przez panią Gorlicką. I jeszcze może kilka zasnutych bielmem brudu okienek. Cisza w tym domu, lokatorzy (jest ich może kilku) nie znają się wzajemnie nawet z widzenia. Ożywia tę ospałość głównie lokal pani Gorlickiej, no i ci... stróże z jednopokojowego domu, cygańska rodzina na pół zdziczała z nędzy.
Kamil rozstał się z Piszczkami jakoś obojętnie, mimo