Strona:Zbigniew Uniłowski - Dwadzieścia lat życia t1.djvu/289

Ta strona została uwierzytelniona.

w tym pokoju, unosiła w palcach suknię i ostrożnie stąpała między naczyniami, wysoko podnosząc nogi. Pokój ten był zamykany podczas nieobecności gospodyni, był tajemniczy i rodził przypuszczenie, że kryją się w nim bogactwa. Między mnóstwem obrazów pokrywających ściany, wisiał w kącie, na masywnym wieszaku z brązu, kontusz, rogatywka i karabela, pamiątka po mężu pani Gorlickiej, który ten niemodny strój nosił podobno w dni uroczyste. Nikt nie miał wstępu do tego magazynu oprócz pani Gorlickiej i Antka, który w nim sypiał; w szerokim, drewnianym łóżku obok okna, pod dwiema kraciastymi pierzynami. Kamila pani Gorlicka przywołała do tego pokoju w tydzień od jego przybycia; jakimś osobliwym głosem pełnym zaufania przywołała go i kazała mu zanieść sito pełne pęcaku do kuchni. Rozejrzał się w oszołomieniu i zaraz musiał wyjść; zapamiętał głównie mroźną i przesyconą dusznymi zapachami temperaturę pokoju oraz barwny kontusz ze zwisającą karabelą. Często później myślał o tym tajemniczym schronie, ale mijały dni i jakoś go więcej nie przywoływano. Antek niechętnie mówił na ten temat i twierdził tylko, że zimno mu się rozbierać i ubierać. Pokój był jedynym punktem, w którym Antek imponował Kamilowi; był dopuszczany do tajemnic, o których Kamil mógł tylko marzyć.
Na dole, w posępnej studni podwórka mieszkała rodzina stróża Kamionki. W dni pogodniejsze Kamil wychodził na ganek i obserwował życie tych ludzi. Z dołu buchało zaprzałym zaduchem nędzy. Na wąskiej przestrzeni okalającej domek Kamionków, łaziły ich karłowate, czarne dzieciaki, z których zwisały fanta-