Strona:Zbigniew Uniłowski - Dwadzieścia lat życia t1.djvu/30

Ta strona została uwierzytelniona.

radzić scyzorykiem. A że Andrzej akurat musiał upaść, to co, Janek miał stać z założonymi rękami? Usiadł sobie na nim okrakiem i krajał mu tę przystojną gębę. Co to było hałasu. Boże mój drogi! A krwi... po kostki. Dopiero żeśmy wszyscy pouciekali z mieszkania, obejrzałam się za tym hultajem; z gęby ciekła mu krew strugami, łaził na czworakach, jak ślepy wieprz. Janek odrazu uciekł do Żyrardowa, ale go tam złapali na drugi dzień. Ten byk miał miał zdrowie zejść z czwartego piętra na ulicę i tam go zabrało pogotowie. Poleżał sobie parę tygodni w szpitalu a biedny Janek plótł koszyki przez pięć lat w Mokotowie. Przy tych słowach babka Weronika pokazywała Kamilowi drewnianą szkatułkę pięknie wyklejaną kolorowemi słomkami, drewnianego Chrystusa na krzyżu, przy którym się modliła, i przeróżne drobiazgi z chleba. Wuj Janek miał talent rzeźbiarski. I Kamil przebaczył mu pokrajanie ojca. Dzielni mężczyźni zawsze walczyli między sobą, a potem byli w przyjaźni. Przykładem historie starożytne.
Ciotka Zosia zaperzyła się.
— Pomagałam? Musiałam mu podstawić krzesło pod nogi, bo byłby zabił Janka jednym uderzeniem pięści. A potem żeście na niego tak szczuli w sądzie, że pięć lat musiałam żyć sama, jak jaka wdowa. A jak go już wplótł w to oszustwo, to mógł się chyba podzielić. Ach, moja Andziu! nie miałyśmy szczęścia do mężów.
Matka poprawiła sobie poduszki i palcami skubała brzeg kołdry. Było już ciemno. Kamil siedział na kolanach ciotki Zosi i wsłuchiwał się w odgłosy z podwórka. Było cicho, tylko matka zakaszlała sucho. Ciotka