Strona:Zbigniew Uniłowski - Dwadzieścia lat życia t1.djvu/31

Ta strona została uwierzytelniona.

Zosia monotonnie opowiadała o swych zmartwieniach. O tym, jak ze wstydem musiała opuścić miasteczko, gdzie przez szereg lat tak dobrze im się powodziło. Została tylko babka. Weronika i wuj Leon, który odkupił od nich salon fryzjerski. O tym, że teraz mieszka na Chmielnej, w ponurym, wielkim domu. Mieszkanie jest wilgotne i ma kamienną posadzkę. Wuj Janek przychodzi tam potajemnie nocami i pędzi wódkę w bocznym pokoiku. Sam skonstruował aparat. Daje mu to utrzymanie. Narazie musi się ukrywać i nie może nigdzie pracować. Ale teraz jest nadzieja, że się to skończy, że w ogólnym zamęcie zapomną o jego winie. Ona wie, że życie w wielkim mieście będzie znacznie cięższe, będzie je jednak spędzać przy boku męża, którego kocha.
Około ósmej przyszedł Wercman z nowinami. Niemcy bronią się w Ratuszu, ale już zaczynają kapitulować. Nie chcą jednak złożyć broni, ponieważ obawiają się komunistów, tak to tłumaczą. Legioniści zatrzymali na szóstym posterunku pięć pociągów, uwożących do Niemiec produkty. Żołnierze wysłani do kraju, otrzymali po pięć kilo żywności na osobę. Polska jest wolna: Komendant Piłsudski załatwił to wszystko. On, Wercman, przypuszcza, że jest to człowiek dzielny, który zrobi coś dla biednej, uciemiężonej ojczyzny.
Ciotka Zosia odchodziła. Całowała Kamila i prosiła, aby często odwiedzał jej synów. Przyrzekał, ale myślał, że Zbyszek i Jerzyk to w gruncie rzeczy nudni, rozkrzyczani smarkacze. Ciotka Zosia wyszła, a Wercman zapalił lampę i polecił Kamilowi przygotować herbatę. W takie wieczory, przy żółtym świetle lampy naftowej,