Strona:Zbigniew Uniłowski - Dwadzieścia lat życia t1.djvu/333

Ta strona została uwierzytelniona.

poważny i pełen decyzji. Kamila oddał w ręce staruszki, na męki. Wrócił wcześnie, akurat na kolację, którą zjadł z Kamilem przy ogólnym stole (jakieś leniwe pierożki i kompot) dowcipkując ze staruszką.
Kiedy byli już w łóżkach, Andrzej powiadomił Kamila o swojej decyzji. Kamil zostanie w Zakopanem, w bardzo porządnym internacie dla chłopców. Andrzej już zebrał informacje o tym zakładzie. Kamil będzie miał porządną opiekę, będzie chodził do gimnazjum, czas już skończyć z tymi wędrówkami z miasta do miasta, to jest dobre dla interesów Andrzeja, ale nie dla Kamila, który musi otrzymać wykształcenie i staranne wychowanie. Andrzej będzie go odwiedzał kilka razy w roku, być może, będą wspólnie wyjeżdżali gdzieś na wakacje. Jutro Kamil będzie przedstawiony dyrektorowi internatu, który jest jednocześnie dyrektorem tutejszego gimnazjum. Po tym wyjaśnieniu Andrzej usnął, a Kamil uradowany i jednocześnie zaniepokojony tą zmianą w swym życiu, z głową pełną przypuszczeń i planów na przyszłość, wiercił się pod kołdrą do późnej nocy.
Szli w dół, Krupówkami, pogodnym rankiem, w słońcu, od którego promieni unosiły się opary z pól i budynków, udręczonych słotą. Kamil rozglądał się wokół i stwierdził, że piękno tej miejscowości nie było przesadzone. W oddali piętrzyły się błyszczące w słońcu zielone stoki górskie, brunatne, i groźne ściany, szczyty pokryte zygzakami śniegów. I miasteczko było jakieś ciche i przytulne, takie odosobnione od nędzy i zgiełku reszty kraju. I chociaż buchnęło gdzieś z boku zaduchem pomyj i wychodka, jednak Kamilowi