Strona:Zbigniew Uniłowski - Dwadzieścia lat życia t1.djvu/338

Ta strona została uwierzytelniona.

że stół internatu był głośny w całej miejscowości. Wzorowość zakładu dyrektora Kolusza przyczyniała się, że pensjonariusze byli przeważnie najlepszymi uczniami w gimnazjum i rzadko się zdarzało, aby któryś nie przeszedł do następnej klasy.
W tak świetnych warunkach Kamil szybko wypięknił swego ducha. Dorwał się do upragnionej czystości życia, do kojącego spokoju... I ukazał tu nagle tak niespodziane cechy swego charakteru, że tylko niezwykle subtelnym krążeniom psychologicznym można je było przypisać. Uczył się doskonale, ale z trudem.Gimnazjum było matematyczno­‑przyrodnicze i Kamila raziła zbyt surowa i realna atmosfera lekcji. Pokochał nagle poezję i pragnął ją odnajdywać w życiu codziennym. Choć nie rozumiał często sensu zbyt poważnych wierszy, pieścił ucho rytmem oraz wyczuwał w utworze urodę niecodzienności. Nie zaprzyjaźnił się nikim, ale ze wszystkimi starał się być w dobrych stosunkach i nie udawało mu się to, ponieważ koledzy wyczuwali w nim nieokreśloną obcość i unikali go. Stał się poprawny i uważał nieomal na każdy swój gest. Odezwało się w nim nieoczekiwane aktorstwo i snuły mu się po głowie piękne i patetyczne sceny. Począł skąpić. Profesor Kotlina wypłacał chłopcom pensję tygodniową, ale Kamil jej nie brał, nie uznając innych rozrywek ponad obcowanie ze sobą. Stał się schludny do przesady, po kilkanaście razy na dzień płukał usta i mył ręce. O przeszłości zapomniał szybko, jak szybko zapomina się o dolegliwości co minęła i kiedy to staramy się uchronić przed jej nawrotem. Przystosował się, przylgnął duszą i ciałem, wszczepił