chłopcy jak dwa embriony. Kamil wyszukał gdzieś Karola Maya i czytał. Ciotka Zosia przeciągała się w oknie i ziewała. Wszyscy byli senni, ciotka Lucyna uklękła na podłodze, wyjmowała ze śmieci ścinki i odkładała na kupkę. Raptem zerwała się, krzyknęła: „Lampa filuje“. Podbiegła, przykręciła knot i wróciła do swych śmieci. Ciotka Stasia rozlała kawę do kubków, pokrajała chleb, obudziła ogłupiałych ze snu chłopców, po czym wszyscy usiedli do kolacji. Kamil nadrobił chleba do kawy, zamieszał i jadł brunatną paćkę. Ciotka Zosia powiedziała żałośnie:
— Mój Boże, dawniej biała kawa i chleb z masłem kłuły w zęby, a teraz pije się czarną lurę z sacharyną i smakuje, ależ czasy nastały...
— Nie narzekaj, dobrze, że chociaż chleb jest — odpowiedziała wesoło ciotka Stasia.
Kamil patrzył na trzy ciotki i dziwił się zmianie, jaka zaszła w ciotce Zosi. Dawniej różowa, pachnąca, pełna temperamentu, teraz siedziała melancholijna, w zniszczonej sukience z dużym dekoltem, ukazującym obwisłe piersi. Ciotka Stasia natomiast, fertyczna, kręciła się pełna energii, biła od niej młodość. Jerzyk i Zbyszek objadali się, przytuleni, małomówni, sprawiający wrażenie jakby ich łączyła jakaś ważna tajemnica. Zjedli, szybko rozebrali się i z cichym pomrukiwaniem wleźli do wielkiego łóżka. Ciotka Zosia przyciemniła lampę, rozebrała się i weszła w środek, miedzy dwóch synów. Kamil miał spać z ciotką Stasią, na mniejszem łóżku. W słabym oświetleniu ciotka Lucyna klęczała w koszuli przed stołem i odmawiała pacierz, przypomniało to ciotce Zosi, że jej dzieci nie uczyniły tego.
Strona:Zbigniew Uniłowski - Dwadzieścia lat życia t1.djvu/95
Ta strona została uwierzytelniona.