musi uczyć się jednocześnie z kuracją, aby później, gdy wejdzie w życie, nie stało się istotą wykolejoną.
Jednocześnie z tem czynione są pierwsze przygotowania dla prowadzenia szkoły rzemiosł i warsztatów pracy dla tych, którzy wskutek kalectwa mają ograniczoną zdolność do pracy i zarobkowania.
Nie koniec na tem: założono „Towarzystwo Przyjaciół Górki“, mające na celu opiekę nad dzieckiem, które już było w słońcu górkowskiem. Tworzy się już (tymczasem w Warszawie) świetlice, gdzie przychodzą dzieci, które tylko zostały wypisane z „Górki“. W świetlicach tych roztaczają nad dziećmi opiekę lekarską i wychowawczą i otacza się je sercem pełnem miłości i dobroci. Jak cenną jest stała łączność dziecka wypisanego z obserwacją lekarską uzdrowiska, dodawać nie trzeba.
Taką jest dziś „Górka“, ów do niedawna nędzny ugór, dziś dziecięce królestwo, górujące nad okolicą Buska‑Zdroju, takie są jej idee, dążenia i cele. „Górka“ powstała, istnieje, rozwija się i rozwijać się będzie nadal, chociaż często krytykowane są jej poczynania. Niektórzy chcieliby zrobić z „Górki“ surowe, ponure sanatorjum‑szpital, inni krytykują prowadzenie przez „Górkę“ własnych przedsiębiorstw jak: ogrody, folwark, cegielnia. Nie rozumieją ci ludzie wąskiej myśli i ciasnego horyzontu, że dążeniem „Górki“ jest samowystarczalność, cel na który może jeszcze trzeba czekać, lecz do którego dojdzie się, tak jak doszła „Górka“ do stworzenia całego systematu przyrodoleczniczego i sanatoryjnego leczenia dziecka. Samowystarczalność i dochody, jakie „Górka“ czerpać będzie w przyszłości ze swoich przemysłowych działów, niezbędne są, aby w zamierzeniach swych mogła iść dalej, rozwijając swą przepiękną ideę w jej założeniu zawartą — ideę całokształtu opieki nad chorem dzieckiem. I rozwinie się bez uciekania się do pomocy tych, którzy niezawsze zdolni będą ją zrozumieć.
Gdzie leży słuszność i prawda — pokazało już częściowo życie i życie pokaże w przyszłości. Czy cel i zamierzenia słuszne są i potrzebne — odpowie na to nie ta czy inna grupka ludzi, lecz społeczeństwo całe, to społeczeństwo, które szło „Górce“ z pomocą wtedy, gdy „Górka“ tylko w marzeniu Założyciela istniała, które wyciągało bratnią, pomocną dłoń — gdy jeszcze na pustym ugorze, rozciągającym się smutną płaszczyzną ponad Zakładem Zdrojowym — trawa rość nie chciała.
Strona:Zbigniew Uniłowski - Dziecięca kolonja lecznicza Górka.djvu/7
Ta strona została uwierzytelniona.
Zbigniew Uniłowski