Strona:Zbigniew Uniłowski - Pamiętnik morski.djvu/100

Ta strona została uwierzytelniona.

— A tam! jeden kot więcej, jeden mniej!...
Nic nie odpowiedziałem.


13 lipca

Pogodna sobota. Na dolnym pokładzie marynarze golą się wzajemnie i strzygą. Jako dodatek do tej higjenicznej grupy, poszczekująca, żywa piłka — suczka. Nastrój na okręcie jest wiosenny, morze wesołe i jasne, w powietrzu świeżość. Słońce już zaprzestało głupiego kawału ze zniknięciem cienia. Jest cień, niewielki, ale jest! Rusza się i towarzyszy. Niby głupstwo, a jednak dręczy ten kotek, co się utopił. Jego rodzeństwo baraszkuje po dawnemu, tylko Pessi niespokojnie pomiaukuje — niepożyta poszukiwaczka. Pan De zjawił się w czystej koszuli, strannie uczesany, w sztuczkowych spodniach, rannych pantoflach, stanął blisko mnie i czyszcząc sobie pilniczkiem paznokcie, tak zaczął mówić:
— Nie mam do pana pretensji, ale kot utopił się wczoraj z winy pana. Bo pocóż pan postąpił tak złośliwie, zabierając mi go sprzed nosa? Pocóż?... patrz pan jaki ładny