Strona:Zbigniew Uniłowski - Pamiętnik morski.djvu/132

Ta strona została uwierzytelniona.

rzetelnego wywiązywania się z zadań i pogodna przyjaźń — przejmują wstrętem. Znów mnie pochłonęła ta kleista wegetacja. Ten też znów pogrążył się w pracy, cały dzień bębni na maszynie, coś kreśli, wymazuje. Znów wyszedł na pokład z notatnikiem, rozgląda się i zapisuje. Zatrzymał się nawet chwilę przy kotach i też coś zanotował.. Zrobił się małomówny i ma minę, żeby mu nie przeszkadzać. W tem idjotycznem opilstwie zapomniałem nawet sobie kupić coś do czytania. Cały dzień przeplatałem wylegiwaniem się na łóżku, krótkim spacerem, wtykaniem nosa w różne dziury, węszeniem atrakcyj i dalejże na łóżko: marzyć, rozmyślać o bredniach. Dziś w nocy mamy wjechać w Biscaye.


21 lipca

Nawet świadom byłem całą noc tego wjazdu w Biscaye. Przewalało mną w łóżku niby polanem. Księżyc świecił, i w jego granatowem świetle kabina kłębiła się ponuremi kształtami sprzętów, pełna jęków, skrzypów