Strona:Zbigniew Uniłowski - Pamiętnik morski.djvu/50

Ta strona została uwierzytelniona.

jakby piaskiem sypnął. Pan De też dziwny: czyści paznokcie, a choćby teraz — chustki do nosa pierze sobie w łazience, co myśli? Też niewiadomo! Siądę chyba do pisania. A tu myśl w głowie kołacze się nie nowa, słowa zużyte — dawno napisane. I tak schodzi do kolacji. Jadło nie smakuje, choć zdrowe i dobre. A już te rozmowy: o wojnach, o wódce, o nieważnych zdarzeniach — nieudolnie opowiadane, ze śmiechem gdzie nie trzeba. Wieczorem chodzę po pokładzie z upartem pragnieniem ruchu, przeginam się na wszystkie strony, łowię uciekającą podłogę — aż do potów. I znowuż usnąć trudno; roi się w głowie od wspomnień najdrobniejszych, nudne żale jątrzą umysł... Z Krzyżem Południa też bujda... mnóstwo tutaj jest tych krzyżów!


30 czerwca

Niedzieli się tutaj nie odczuwa, bo marynarze pracują we wszystkie dnie swoich podróży na morzu. Pierwszy wstaje pan De. Idzie do łazienki, tam parska i śpiewa wesołe