Strona:Zbigniew Uniłowski - Pamiętnik morski.djvu/55

Ta strona została uwierzytelniona.

cóż? Okręt prawda... morze... pokład... Zabieram się do czytania: dwaj pielgrzymi Rzepisze...
Budzi mnie steward, żeby pójść na kolację. No tak, poprostu pan De jest opanowany, dojrzały mężczyzna, nie potrafi się nudzić, umie sobie wynaleźć zajęcie, porozmawiać. Naprzykład teraz konwersuje po angielsku z kapitanem; mówią o radju, o swoich dzieciach... Kapitan ma syna i dwie córki, pan De niema syna tylko same dwie córki. Już, wspaniały temat! Ale to są dwaj ojcowie, a ja co? Zamieniają się — prawda — spostrzeżeniami na temat przywar i zalet swych dzieci, tak naprzykład trzynastoletni syn kapitana uderzył kiedyś młodszą o dwa lata siostrzyczkę. „Dlaczego ją bijesz? Przecież to kobieta“ — pyta ojciec. „Wszystkie razy jakiebym jej zadał, nie oczyszczą jej duszy z wad tego obrzydliwego gatunku, jakim są kobiety“ — odpowiada chłopiec. No tak, fakt ten pozwala się domyślać pewnych skłonności u małoletniego. A oni się z tego śmieją, powiadają, że to młody mężczyzna