pytanie, rzucone — nie wiem — mnie czy też w wyiskrzone niebiosa? Odszedłem.
Akurat właśnie dzisiaj, kiedy przejeżdżamy równik, pada deszcz i słota na morzu jak za najlepszych dni jesiennych w Jakubowicach czy Lubomli. Chłodno i niema tego rozbestwienia kolorów na morzu i jego rozpusty ze słońcem, księżycem i gwiazdami. Woda wszędzie, kolor brunatno-popielaty i koniec, przynajmniej wiem, że jest istotna przyczyna złego humoru. Przy śniadaniu pan De przywitał mnie mocnem spojrzeniem i tuż przed złożeniem sztućcy, zapytał:
— Panie Zbyszku, czy mógłby mi pan powiedzieć, co pan sobie właściwie o mnie myśli? Jakim pan mnie znajduje?
— Nic sobie o panu nie wyobrażam, bo wiem poprostu, żeś pan porządny człowiek, szukający rozwiązania pewnych zjawisk, przytem ma pan charakter i opanowanie, którego ja za grosz nie posiadam, bo jestem człowiekiem zupełnie zależnym od nastroju.