Strona:Zbigniew Uniłowski - Pamiętnik morski.djvu/7

Ta strona została uwierzytelniona.



Buenos Aires, Puerto nuevo, Darsena B., 19 czerwca 1935

— Patrz pan, to on! — wykrzykuje moje zataczające się nieszczęście.
Patrzę za chwiejnym paluchem. Stoi tam w deszczu smutny, towarowy okręt popielatego koloru. Złote literki „Orient“ tkwią na jego dziobie w zawstydzonej ironji.
— To mój... kochany... ja na nim... powiezie!
Ten jegomość zwisa mi na ręku już od godziny, t. j. od chwili kiedy wyszliśmy z pewnego baru na Leandro Alem. Siedział gdzieś w kącie przy olbrzymim kuflu piwa i podskoczył do mnie w chwili, kiedy rozmawiałem przez telefon.
— Panie, pan Polak?! Ja zaraz odjeżdżam, a pan Polak!
To był właśnie pan De, rodak, którego lekkomyślnie zgodziłem się odprowadzić do portu. Było mi wprawdzie po drodze, bo