Strona:Zbigniew Uniłowski - Pamiętnik morski.djvu/73

Ta strona została uwierzytelniona.

— Czy nie za gorąco na alkohol? — zagaduję go.
— O, panie, wódka jak ciepło — chłodzi, jak zimno — grzeje.
Zachichotał po tem całkiem logicznem zdaniu, zamknął szafkę i znikł jak senne widziadło. Ależ ten pan Adolf wygaduje na sanację, pożal Boże! Nowa wizyta — stara kotka ukazuje się na progu. Wołam ją, psztykam palcami, ale ona pokręciła nosem i poszła sobie. Zapadam w drzemkę i wydaje mi się, że wsiadam do tramwaju, w grudniowy, zaśnieżony wieczór, że konduktor nie ma mi wydać reszty a ja wołam: „Cóż to za porządki!“, na co on odpowiada, że nie ma obowiązku mieć tyle drobnych. Tu budzi mnie pan De i pyta się co z mojemi koszulami.
— A co, dlaczego?
— No bo trzeba się będzie zabrać do prania!
— Nie dzisiaj, nie chce mi się!
— Kiedyś trzeba będzie poprać bieliznę, bo tu baby niema!
— A niema, niema — mruczę.