Strona:Zbigniew Uniłowski - Pamiętnik morski.djvu/84

Ta strona została uwierzytelniona.

cepcje literackie. Stoimy właśnie przy burcie, wietrzyk muska nam policzki, jeszcze przed chwilą rozmawialiśmy na poważne tematy społeczne, aż tu pan De zaczyna nagle od słów: „Możnaby opisać“... Twarz mu przytem osnuwa podejrzane natchnienie.
— Możnaby opisać, uważa pan, tajemnicze wypadki na tym okręcie. Naprzykład z lochu uwalnia się przestępca, którego kapitan miał odstawić do jakiegoś portu. Udaje mu się zbuntować majtków, nas zakuwają w kajdany i umieszczają pod pokładem. Ciemno tam, szczury i raz na dzień dzbanek wody i trochę chleba. Kapitana wrzucili do morza a sami ograbiają okręty, piratują! Tak mija dwadzieścia lat, ja już mam siwą brodę. W końcu okręt nasz tonie, ale my się jakoś uwalniamy i dopiero widzimy jak się świat przez ten czas zmienił. Na morzu pobudowane są całe miasta, wille i ogrody pływające — uważa pan...
Na szczęście przerywa tę fantazję spod ciemnej gwiazdy kapitan. Pokazuje nam ręką brunatną chmurę na niebie i mówi, że to Ile de Fogo. Nic nie widać poza posępnym