Strona:Zbigniew Uniłowski - Wspólny pokój.djvu/101

Ta strona została uwierzytelniona.

W pokoju Edward rozstawiał swoje żelazne łóżko obok polowego, — studenta. „Mieciek“ czytał jakąś broszurkę. Stukonisowa krzątała się, wycierając kurze. Potem przyszedł student i uradowany Edward taką rozpoczął z nim gawędę:
— Panie Józiu, co pan masz taką głupią minę?
— Bo patrzę na pana — odpowiada spokojnie Józef.
— Dziwi pana moja inteligentna twarz.
— Przestań pan, przestań. Zejdź pan ze mnie.
Edward triumfuje i z werwą zapala papierosa. Rozbiera się, siada w kalesonach na łóżku i zaczyna:
— Panie Józefie, mam pana w d...e, co pan na to?
Student zdejmuje z siebie odzież i ma ponurą twarz. Milczy.
Edward znów:
— Dlaczegoś pan taki głupi, wytłumacz mi pan to.
— Zamknij pan swą krzywą mordę.
— Nie o to chodzi. Cała rzecz w tem, dlaczegoś pan taki głupi i skąd pan doszedł do tego, że ja mam pana w d...e. To właśnie interesuje mnie najbardziej.
— Tralala.
— Gdybyś pan był człowiekiem honoru, zażądałbyś ode mnie satysfakcji.
— Gwiżdżę na pańską gadaninę. Mam pana za idjotę i słów pańskich nie biorę poważnie.
— Wobec tego oświadczam panu, że pierwszego lepszego dnia dostanie pan ode mnie w pysk.