Strona:Zbigniew Uniłowski - Wspólny pokój.djvu/111

Ta strona została uwierzytelniona.

— W Rosi, na kresach, jest tam cudowny obraz Matki Boskiej.
— Czem się zajmuje pański ojciec?
— Gajowy.
— Gajowy, przyjemne zajęcie.
— Djabła tam przyjemne. Ojciec jest stale narażony na utratę życia. W zeszłym roku zabił jednego kłusownika, a drugiego ciężko ranił. To dobrze, że on utłucze czasem takiego drania, ale jak oni jego.
— A pan się agronomji poświęcił?
— Tak, właściwie leśnictwu. Nie mam wielkich pretensji, po ukończeniu. chciałbym dostać jakąś dobrą posadę i siedzieć na niej.
Do rozmowy wtrącił się Bednarczyk.
— To źle, że tak skromnie myśli pan o przyszłości, panie Józefie. My, synowie prostych i biednych ludzi powinniśmy starać się piąć jak najwyżej. Skoro już sami głodują i łożą pieniądze na nasze wykształcenie, naszym obowiązkiem jest wykorzystać wszelkie możliwości aż do ostatecznych granic. Powinniśmy osiągnąć wysokie stanowiska w społeczeństwie, aby nagrodzić nędzę tylu pokoleń. Tylko synowie zamożnych i wykształconych rodziców, mogą poprzestać na byle czem.
Edward wyszedł z drugiego pokoju i zaczął mówić głośno:
— Mówi pan same brednie. Nie bierze pan pod uwagę różnic czysto naturalnych. Czy zdajecie sobie sprawę z tego faktu, że mózgi wasze są zupełnie inne