Strona:Zbigniew Uniłowski - Wspólny pokój.djvu/113

Ta strona została uwierzytelniona.

fowi wolno, nie jest synem rolnika, on właśnie raczej winien mieć pańskie aspiracje. Tak. Sam...
— Mówisz pan złośliwe rzeczy. Ja sam doskonale czuję, że skończę moje prawo, zostanę adwokatem i całem mojem dążeniem będzie być wybitnym adwokatem. Nie wstrzymam się przed żadnym wysiłkiem, by dojść do jak największego stanowiska. Pan mówisz brednie, nie będę panu wyliczał legjonu nazwisk, które wyszły z niskiego stanu, a stały się wielkiemi w dziejach historji. A czemże pan jesteś wkońcu, skąd panu o tem mówić?
— Właśnie, zacząłem mówić, lecz pan mi przerwał. Za chwilę powiem panu, nie czem, ale kim jestem. Lecz przedtem: Prawo. Ukończy pan prawo. Czy pan wie, co to jest prawo, właśnie prawo! — prawo Rzymian, prawo Cezarów! — Czy zdajesz pan sobie sprawę z tego, że ma kilkanaście wieków kultury, że prawo ma za sobą rasę wysokiej marki. I to prawo chcesz pan przejąć swoim prostackim umysłem, podejść jego tajemnice i na jego grzbiecie wysunąć się na wielkie stanowisko. Hola, stop, to nie tak, to nie tędy!! Tu potrzebna jest orjentacja, która jest synonimem inteligencji. Dość., A teraz o mnie. Czy sądzicie panowie, że to, co teraz powiem, będzie wyznaniem? Gdybym powiedział że mam długi nos, lub krótki oddech, byłoby to samo. Otóż nie jestem synem chłopów. Wprawdzie moja matka była prostą dziewuchą wiejską, bezsprzecznie jednak twierdzę, że dziecko przejmuje od rodziców to, co jest wartościowsze, to znaczy że nie chodzi tu o