Strona:Zbigniew Uniłowski - Wspólny pokój.djvu/185

Ta strona została uwierzytelniona.

ważni, w trakcie urżnięcia się jesteśmy djablo młodzi, wyłania się wtedy cały bagaż przywilejów młodości, tężyzna, fantazja. Oczywiście, nie wszyscy młodzi ludzie piją, ale wszyscy są djabła warci w porównaniu z dwoma pokoleniami wstecz. Tak, moi drodzy, społeczeństwo nie będzie miało pociechy z tych przedwcześnie zneurastenizowanych, zeurotomanionych i przedwcześnie wyprutych z warjactw młodości bubków. Pomogła temu w lwiej części wojna, trochę błądzenie w poszukiwaniu ideału, no i chorobliwe przeintelektualizowanie, które prowadzi myśli na manowce, a nie pozwala widzieć istotnych potrzeb epoki. Ja myślę, że z tego gnoju wyjdzie wreszcie jakiś genjusz, który wskaże naszym mętnym łbom, co mamy robić. Najpierw prawda, a potem niech się zło i dobro jak mogą wykręcają, powiedział Saint-Beuve. Spójrzmy na tę naszą polską rzeczywistość: Nie mamy polityków, nie mamy artystów, niewiadomo, czy jesteśmy krajem konserwatywnym czy postępowym. Nasze miasta są wstrętnie prowincjonalne w porównaniu z zagranicą. Ktoś powiedział niedawno, witając zagranicznych gości, literatów zdaje się, że jesteśmy młodzi, że mamy dopiero dziesięć lat i nie mieliśmy czasu wiele zrobić. U djabła, więc cała nasza prawie tysiącletnia kultura jest mitem? Niewola. Ha, trudno. Włochy to cierpiały, kraje bałkańskie. Jesteśmy źle położeni geograficznie, taki los. Pocóż jednak, u pioruna, ten optymizm, poco to zakłamywanie się? Róbmy coś wreszcie: Malarze niechaj malują, literaci niechaj piszą, politycy niech