Strona:Zbigniew Uniłowski Na dole.djvu/26

Ta strona została uwierzytelniona.

dzie świecił łatami aż go opadną łachmany, i ciekawa jestem tylko kto mu co kupi... kto mu sprawi nowe!... Prawie nowa jesionka, w czem będzie łaził w zimie?!... Człowiek swoim dzieciakom łata i łata, nie mają co na niedzielę włożyć na gnaty, a ten sobie myśli, że zaraz polecę kupować mu portki, że sobie od ust odejmę, że się na śmierć zaharuję! Na policję masz iść... w komisarjacie musisz zameldować, rozumiesz. Listy pożegnalne zostawia... „Nie chcąc być ciociom ciężarem!“... djable nasienie, wyuczył się jakichś listów w tej bursie dla paniczyków! We łbie mu się przewróciło, ciągnie go tam, żeby wyrastać na darmozjada... urodził się hrabia, tylko mu Pan Bóg zapomniał pieniędzy dać! Już ja cię tu zagnam, wałkoniu jeden, do roboty, to ci te wielkopańskie maniery wylecą ze łba!
O ile żałowały walizki, o tyle bezlitośnie kpiły z listu. Były zadraśnięte w swych ambicjach, że je tak lekko chciał opuścić. Rozgadały wszystko bezwstydnie, bez poczucia solidarności rodzinnej. Ciotka Stasia szybko przestała mówić na ten temat, ale druga rajcowała o tem z sąsiadkami bez końca, od tego wogóle zaczynały się wszystkie pogawędki. „Nie wyniósł tam, kochanej pani, znowu czego ten gimnazista? Nie przytrafiło mu się co nowego?“. „Ano tylko patrzeć, szafę kiedy wyniesie jakiemu draniowi po kawałku, że się nawet nie obejrzymy“ — tak mniejwięcej rozpoczynały się pogwarki. Kamil znosił docinki z pokornym spokojem, cała sprawa wydała mu się nieważna, głupi wypadek który mógł się każdemu przytrafić. Interesowało go jedynie, jakiemi drogami Czajkowski doszedł do tego, żeby się powoływać na ojca. Postanowił dowiedzieć się wszystkiego, wyjaśnić ciążącą mu sprawę asygnat, słowem, zapomnieć o tej całej historji, o której myślał, że jest karą za pociąg do zbyt łatwego życia, za uchylanie się od trudów jakie wielu ludzi musi dźwigać... Wogóle wszystko to dało mu wiele tematów do rozmyślań, oddawna już sądził, że dążeniem człowieka powinno być przebijanie się przez życie, unikanie biedy za wszelką cenę, teraz znów gnębiły go refleksje religijne, w rodzaju że tutaj należy jedynie cierpieć a po śmierci dopiero najwyższe osiągnięcie... Błąkały się w jego duszy obce, tu i owdzie zasłyszane zdania, przechodził chaos dobrych i złych stanów, ale odczuwał poruszenie wewnętrzne, żądzę działania.
Otrzymał wreszcie pozwolenie od sędziego śledczego na widzenie się z ojcem. Andrzej był przed sprawą, ulokowano go w więzieniu prewencyjnym, w dawnym Arsenale na Długiej. Gmach ten wydał się Kamilowi mniej posępny od więzienia krakowskiego, nie był tak odosobniony, wokół było ruchliwie, tutaj zaczynała się dzielnica handlowa, gmach był otoczony krzykliwem życiem, był ja-