Trzeba też rozwiać złudzenie, jakoby turysta, rozmawiając z Kaszubą, słyszał prawdziwą gwarę kaszubską. Najczęściej Kaszuba będzie odpowiadał językiem, który nazwaćby można kościelnym kaszubskim, t. j. polszczyzną, w której brak nieznanych Kaszubie półgłosek ś, ź, ć i nosowego e, zastąpionych przez s, z, c, i nosowe a, i z opuszczeniem prawdziwego akcentu kaszubskiego, a używaniem polskiego z naciskiem na przedostatniej sylabie. Taką nienaturalną gwarę wyrabia sobie Kaszuba pod wpływem polszczyzny w kościele i pod wpływem gazet. Rozumie się, że kto chce usłyszeć rzeczywistą mowę kaszubską, osiągnie to w rozmowie z dziećmi lub przysłuchując się rozmowie dorosłych niepostrzeżenie. Są też okolice, gdzie lud jeszcze nie kaleczy swej mowy.
Podczas wędrówki nocleg i proste jedzenie można dostać w każdej wsi kościelnej i to za tani grosz. W wioskach, leżących tuż nad drogami, któremi turyści zwiedzają okolice nad Radunią od Kartuz do Ostrzyc, ceny są już nieco wyższe. Może się zdarzyć, że w takich Zaworach lub Ostrzycach turysta nie znajdzie noclegu w karczmie, gdyż letnią porą na stałe mieszkają w niej niemieccy letnicy i malarze. W takim razie przenocować można u gburów, którzy w miejscach bardzo zwiedzanych już wymagają skromnej zapłaty za łóżko (1 mr. do 1,50 mr.). W dalszych okolicach powiatu gbur z przyrodzonej gościnności przyjmuje turystę Polaka, a obraziłby się, gdyby mu ofiarowano za przyjęcie pieniądze. W ostatecznym razie można się zwrócić we wsi kościelnej do proboszcza, który, skoro jest Polakiem (a takimi są przeważnie księża proboszczowie w powiecie kartuskim) udzieli wszelkich wskazówek.
Nigdy zadość nie można przypominać wędrowcom polskim, że na Kaszubach są nie tylko turystami, ale zarazem i pionerami polskimi. Od ich zachowania się wobec ludności kaszubskiej dużo zależy, więc niech nigdy nie wychodzi im z pamięci napomnienie: Pro patria est dum ludere videmur!
Kartuzy, wioska o 3245 mieszkańcach, są stolicą powiatu, siedzibą landrata i sądu okręgowego. Istnieje