Strona:Zdzisław Kamiński - W królestwie nocy.pdf/153

Ta strona została uwierzytelniona.



Ażeby prędzej przybyć do szybowego wyjazdu, Jan Kostka, młody górnik puścił się „na bliższe drogi“. — Nie znał jeszcze dobrze kopalni, mimo to jednak, tak mu spieszno było „na świat“, tak się serce rwało do tej, która tam na niego z równem utęsknieniem czekała, że odważył się na krok tak ryzykowny, jakim jest droga przez „stare działa“[1].

Jemu jednak ani przez myśl nie przeszło jakieś niebezpieczeństwo; był młody, krzepki, pełen sił żywotnych w tem szczęśliwym wieku, gdy najtrudniejsze przedsięwzięcia zdają się być niczem w obec olbrzymiego zasobu energii i woli. Szedł rączym krokiem z wesołą na ustach piosenką, która dzwoniła o ściany chodnika, uderzała echem rozgłośnem o ciemne otchłanie komór, jak gdyby nagle gromada wesołych elfów wizytę złożyć przyszła gnomom kopalni. Wszystko szło z początku bardzo pomyślnie, tem lepiej, że chodnik był prosty i obszerny i że Kostka przypomniał sobie dokładnie drogę, którą raz przebywał w towarzystwie starych górników. Już się też cieszył naprzód, jak to on pierwszy po szychcie stanie w podszybiu u wyjazdu i jak potem jednym skokiem znajdzie się tam, gdzie go tak bardzo serce ciągnie.

  1. Ustronia kopalni.