dzić czworo dzieci — potrzebne to było dramaturgowi do wywołania tragicznych wzruszeń wśród osiłków, atletów i sportsmenów — to nagromadzenie okropności: kazirodztwo, samobójstwo, wyłupienie oczów — zgroza i kicz! — dawniejsze źródła, łagodniejsze i łaskawsze, mówią, że Edyp ochłonąwszy po śmierci (naturalnej) Jokasty z Kreonów primo voto Laiusowej, secundo voto Edypowej — poślubił był p. Eurygancę i z nią miał te inkryminowane dzieci — nie z matką!
Coś tu jest nie w porządku; cofnijmy się szybko jeszcze w głąb dziejów; w jakieś przyjemniejsze czasy i okolice.
Arkadia!
No tak — teraz jest znacznie przyjemniej i dorodniej. — Arkadia — siedziba boga Pana i dziewięciu Muz, które z chłodnego Helikonu i śnieżnego Parnasu przyszły tu potańczyć i pośpiewać pośród łąk pachnących tymiankiem i macierzanką, pośród dąbrów i brzezin, przejrzyć się w chłodnych zwierciadłach źródeł obramionych bluszczem i paprocią, posłuchać (a rozchylają przy tym wargi i odsłaniają zęby) szumiących wiecznym mijaniem strumyków, lśniących modrością południa i srebrem pełni — ciemnieją Muzom źrenice — palce kładą na usta — nacicha wraz z nimi kraina zielono-złoto-niebieska — kraina poezji i tragizmu.
A ten Pan ma rogi na głowie, a to są promienie słońca; rumianą ma twarz — to blask nieba; odziewa się pstrą skórą kozią, a to znaczy gwiazdy na nocnym firmamencie; ręce i nogi ma kosmate, a to obraz ziemi
Strona:Zegadłowicz Emil - Motory tom 1 (bez ilustracji).djvu/018
Ta strona została uwierzytelniona.