Strona:Zegadłowicz Emil - Motory tom 1 (bez ilustracji).djvu/027

Ta strona została uwierzytelniona.

nawy ognik siódemka — prawdą w tym wszystkim jest tylko ta melodia — nie flet, nie flet wcale — to głos sirinks przesiewa się przez leszczyny i trzciny — głos przenikliwy i urzekający — dźwięki opadają na łąkę zasianą stokrotkami, firletką i sosenkami modrych dąbrówek — po chwili podlatują z niej jako wielobarwne motyle — aż się roi w powietrzu od tej kolorowej, trzepotliwej melodii — to Cyprjan gra i wie, że na nimfie gra — czuje jej ciało na wargach — przejmuje go nagła żądza, gwałtowne pożądanie, obłędna chuć — odrzuca instrument muzyczny — plusnęła woda i zaśmiała się głośno i piskliwie — a Cyprjan jest już koźlim stworem — capie, kosmate nogi, kopyta, kręte rogi nad czołem i capia broda — i oczy skośne z pionową szparą źrenicy —: Pan? Priap? — .
A to już przecież okolica Muz — Muzy spojrzały na niego, dostrzegły jego podniecenie jawne, przeraziły się jak węża, który urzeka i trwoży — rozpierzchły się z krzykiem i piskiem — chwyciły się dłońmi ostatnich smug Panowej muzyki, unoszącej się jak błękitnawy dym na powietrzu — i zwinnie jak po licznych drutach telegraficznych wyspinały się wysoko — na linkę ostatnią — stamtąd — przycupnąwszy, z rozmachem ramion kilkakrotnym — skoczyły w czarne niebo i rozbłysnęły konstelacją Liry — lecz nie wszystkie — Fałn zadziera głowę — liczy — raz i drugi — jedna, dwie, trzy, cztery, pięć, sześć, siedem, osiem — osiem tych gwiazd — więc jeszcze raz liczy i zawsze mu osiem wypadnie — gdzie, więc ta dziewiąta? — gdzie dziewiąta? —
W ciemnej, posępnej pustce stoi Cyprjan — a już w ludzkiej, zwyczajnej, codziennej stoi postaci