Strona:Zegadłowicz Emil - Motory tom 1 (bez ilustracji).djvu/076

Ta strona została przepisana.

umarł — pan ją zna? — to są rysy! cudne! — jest aktorką; naturalnie, gdzieżby pan nie znał, tyle lat w teatrze pan pracował; — o, ja zawsze idę, gdy ona występuje, chyba, że dyżur — ją na scecie — to satysfakcja —
— ech ty stary knurze — przerywa Ester i swoje:
— czy pan Goldoniego z włoskiego wprost przekładał —? — Doktór Ester też Żyd o zgoła niesemickich rysach, twarz spokojna, równa, chłopięca — wąskie usta; — bo ten Maas miał odwinięte, kolosalne wargi, no i jedno jeszcze, to, że krótkowidz: grube, mięsiste szkła; — tak ten Ester nic z Żyda, a konik jego: poliglotyzm; znał osiem języków ekspedite i wiele innych wystarczająco na konwersację — lubił poezję Wilde'a i prozę Papiniego; recytował na pamięć; witał się też najchętniej po obcemu — hałdujudu, komanwuportewu — : — Specjalista od zapalenia stawów i wszelkich z tym komplikacji — :
— muszę panu przynieść nowy zeszyt „Monats-bände für Medicin“ — tam proszę pana artykuł o Goethem — cóż się okazuje? — że ten olimpijczyk, Jowisz ten — w starym, dobrym, rozumnym znaczeniu olimpijczyk, nie o tyczce więc, czy czymś podobnym, olimpijczyk myśli — połowę życia przeleżał w łóżku — ten tytan pracy i za przeproszeniem Grek, Grek! — kwękacz był; tyle chorób: płuca, żołądek, nerki — hipochondrii spora dawka — pacjent właściwie —
— przeczytam z rozkoszą — lubię te postronne aneksy; zna pan profesora Langroda: Goethe jako adwokat? — z kaduczną frajdą przeczytałem jak to