— więc ja do niej w koperczaki; po niemiecku umiałem tyle co i mój koń, ale się dało porozumieć —
— rżeniem —
— no i na migi, trochę z podręcznika; — napozór, wiecie, wyniosła, chłodna — łaskawa tylko; no dobrze; do hotelu, proponuję, jakby w pysk dał tak spojrzała; — aż raz, że już pojutrze, królowo! powiadam, powiadam: habsburgin majn libestes, zrozumiała, że więc niema dyżuru, a ojciec wyjeżdża, że więc tak; hura, myślę sobie; — golę się, czyszczę mundur, buty jak to lusterko — czekoladki, kwiatki — i do niej! — no więc jeszcze spacer, ona chce, do kawiarni, to, tamto, sio — całe takie rytualne profilaktyczne obsrywantes — nareszcie lu! — to wiecie takiej cholery w życiu nie spotkałem ani przedtem ani potem; przez calutką noc minutowe przerwy — tyle, żeby na papierosa, takie antrakty — wciąż i wciąż, nie tak, to tak — ale wciąż — a ona! — krzyczy, płacze, bije, tuli się, czuli, gryzie — — tydzień to trwało, ledwiem nogami włóczył, a boli mnie, spuchnięte, czerwone — cały interes — — ale nic, honorowo pracuję; zresztą partnerka, szukaj takiej! — Kiedyś rano, już mam wychodzić — ona w łazience — zerknąłem machinalnie do szuflady nocnego stolika — puderniczka, wata, drobiazgi — świeca tam leży gruba, długa — pytam, gdy wróciła wypluskana — na co tobie świeca? przecież tu elektryka? — skleciłem to nietrudne zdanie, a ona: jak wychodzisz to się nią jeszcze z godzinę bawię, wspominam sobie ciebie — tak, majn szac, wcześnie wychodzisz! — Pomyślcie! dwanaście godzin z nią leżałem — i zawcześnie wy-
Strona:Zegadłowicz Emil - Motory tom 1 (bez ilustracji).djvu/082
Ta strona została skorygowana.