Strona:Zegadłowicz Emil - Motory tom 1 (bez ilustracji).djvu/178

Ta strona została przepisana.

dwoje marysinych dzieci — córeczka dwuletnia, synek trzechletni — Wojtuś i Hanusia; dwoje miała już dzieci; „on“ miał się żenić, jakoś tam odwlekał z miesiąca na miesiąc, to to, to tamto — dzieci zrobił i, masz, wyjechał do Ameryki; że niby wróci: szukaj wiatru w polu.
Marysia bała się okropnie tego momentu, gdy się Cyprjan dowie; skóra na niej cierpła. W domu traktowano to lekko — zaraz też ojciec Cyprjanowi powiedział, że są takie dwa bąki, i że straśnie „hreboki“ dobre i mądre są —
Marysi aż dech zaparło; — a Cyprjan:
— to nic, są, to dobrze — mamy już dzieci bez roboty — to też coś warte —
Mieli się już teraz zwyczajnie jak chłop z babą; spali z sobą w jednej izbie (bo i drugiej nie było) na jednym łóżku, na nieboszczki matki łóżku; — ojciec na drugim; trzecie jeszcze było, no to na nim ta młodsza siostra Sewerka; dwoje tych maleństw miało wyro wedle pieca.
Raz się taki krzepki wydarzył wypadek:
— do tej Sewerki zalecał się parobek z pobliskiej wsi; szykowny i majętny; pół chałpy, trzy morgi pola, spłatu żadnego; — za miesiąc mieli się pobrać; zapowiedzi już szły.
Którejś nocy skrzyp wrót obudził Marysię, szturknęła Cyprjana w bok — : „ktosik idzie“ — wstraszyła mu w ucho; przywarowali cicho — ktoś wszedł — najciszej jak mógł wymijał gęste graty — po omacku trafił do Sewerynki łóżka —
— Sewerka — pąk sie —
Acha — to Franek — ten co to się z nią ma żenić.