Strona:Zegadłowicz Emil - Motory tom 1 (bez ilustracji).djvu/253

Ta strona została przepisana.

Mieszkała więc w tej swojej „paprotce“, o jakie stopięćdziesiąt kroków od domostwa Fałna, z córkami i chorym mężem, którego również wojna zaskoczyła podczas urlopu.
Gdyby nie to (— to wojnie —) medytował Cyprjan — wszystko byłoby w porządku; — przy tym słowie, wyznać trzeba, zjawiła się myśl w formie pytajnika — myśl ta była niewygodna, wymazał ją prędko —;— Kle wyjechałaby do Krakowa; Wisia wprawdzie też — ale tam to już byłoby łatwiej. — A tak to co? — płacze tu, płacze tam, tylko wilgoć z tego po. domu się pleni, grzyb; — pokudlone włosy, drapieżne oczy, złe uszy wrastające we wszystkie drzwi! — Jakież- kobiety są wtedy brzydkie! bardzo! a przez wystudzenie popędu ciągłymi awanturami — wydają się jeszcze brzydsze! — W tym miejscu rozważania zaczął Cyprjan używać zespołu słów: „dobre serce“ (to już znamy!), „brak siły woli“, „niezdecydowanie“, „brak przekonań erotycznych“ — i innych —, ale to było wszystko jedno, niczego to nic wyjaśniało; faktem było to, że nie umiał sobie z tymi zaognieniami dać rady i poprawdzie nigdy się nie „naumiał“.
Zdarzenia przyszły z pomocą.
Krotowscy postanowili wyjechać do Wiednia; dlaczego i po co? — nikt tego nie wiedział; oni też nie. Jechało wtedy do Wiednia dużo narodu galicyjskiego, bliżej cesarza i jego tronu; no to i oni: matka, córki i syn (z tą mapą); nota bene do Krakowa jako do twierdzy — Festung Krakau — zagrożonej inwazją rosyjską nie puszczano już, tylko tak, na kilka dni, za przepustkami.