Strona:Zegadłowicz Emil - Motory tom 1 (bez ilustracji).djvu/267

Ta strona została przepisana.

tak tą białą, nagą, chudą rękę podniósł w górę —, głosem niskim, załamującym się w głuche dudnienie, to znów nagle wystrzelającym w krzyk piskliwie — przemawiał do jakichś fikcyjnych wielkich rzesz —:
— do was mówię, bracia, do was zamkniętych widnokręgiem! — Słuchajcie! — ! tu bije chore serce ziemi — tu ono bije ostatkiem sił — tu! — nie tam gdzie sztaby generalne, dowództwa armii, panowie z ciepłych kwater! — tu! — nie tam, gdzie się mówi dywizja, a nie człowiek, gdzie się mówi pułk, a nie człowiek, gdzie się mówi jednostka bojowa, a nie człowiek; — bracia, zamknięci widnokręgiem — tu bije serce ziemi — słyszycie! — Szuch — szuch — szuch — szuch — — słyszycie! tu bije chore, przerażone serce ziemi — — ja, człowiek, jestem sercem ziemi!!
Skupili się koło szaleńca więźniowie — zgromadzili się wokół tej białej, podniesionej, trzęsącej się ręki — — I znów ten krzyk:
— matko!!
A ten z głową przewiązaną rudą szmatą — podnosi głos, krzyczy i wyje:
— zbrodniarze! Przekleństwo wam, którzy wojnę przygotowujecie, przekleństwo złudzie, którą nazwaliście ojczyznę, aby w jej imieniu kaleczyć, zabijać i mózg zatruwać obłędem! — tu bije serce ziemi — — bracia zamknięci widnokręgiem — słuchajcie! — powiadam wam: idą czasy wyrównania — biada żyjącym w on czas. — Szaleńcy podnieceni wyciem i psalmicznym jękiem obłąkańca — rzucili się ku kracie kolczastej i poczęli na nią napierać — jęki i krzyki wzmogły się — już nie ludzie — rojowisko