Strona:Zegadłowicz Emil - Motory tom 1 (bez ilustracji).djvu/276

Ta strona została przepisana.

Teraz idą ci „zum zweiten Mai“, „zum dritten Mal“ — komu się z nich uda raz jeszcze śmierci z gardła wyrwać — ? —
Patrzy Cyprjan — zrezygnowany i zmęczony — pot ścieka z czoła na powieki — , że się już wreszcie wszystko mgli i zamazuje — — z tego też zapewne powodu widzi oto drugi wielki przemarsz — wsteczny — idący od przeciwnej strony ku temu — tu — „zum zweiten“, „zum dritten“ — . — A który rzeczywisty? — — Maszerują pułki widm blado-zielonych, przeźroczystych niemal, z rudymi ranami na czole, na piersi, na brzuchu — — pośród nóg i rąk idą same kadłuby — idą i nogi same posłuszne, wdrożone, dźwigają strzępy bezużytecznej już męskości — — tu i tam opada zgniłe mięso z twarzy — bielą się czaszki — oczodoły, szczęki — — i to jest jak śmiech, śmiech powracających z wojny żołnierzy — ; — teraz oni się śmieją, zwracają obywatelom ich radość owego dnia, gdy wyruszali „zum zweiten“, „zum dritten“ — ; bez długu, ziomkowie, bez długu! — — Smugami zlodowaciałej tęsknoty wracają teraz — prowadzi — kierunek ręką wskazuje — oficer z wysokim za odwagę odznaczeniem na szyi, bez głowy, krzyż uderza o żebra chroniące wygniłą pustkę — prawa noga — kikut przegniły bierze rozmach do tryumfalnego kroku: retour, retour à la patrie — — Upiorne widma przecinają się z żywymi, przesączają się — pierś w pierś — twarz w twarz — przechodzą przez płynącą żyłami krew, przez bijące serca, przez strwożone mózgi — przechodzą jak zmaterializowane fale przez żywych, — czy żywi przez nich — jak przez opar, przez mgłę,