sowane à propos —: brawo!, wychyl mnie, długo żyje kto mnie pije na zdrowie, i t. p. — Piwo żłopią mężczyźni: więc wuj fundator, jakiś nalany młodzieniec-ciamajda pan Stanisław, szczupły fircyk, taki co to się skrzy dowcipem w towarzystwie, temu Leon na imię, jeszcze jakiś milczący stryjcio Jan Kanty, no i Cyprjan oczywiście; panie i panny: Zosie, Marylki, Krzysie, Tosie, Irki, Sabcie etc. — piją łykami skromnymi herbatkę; jedna Wisia kawę; kawiara; — piwa nie znosi wogóle, powiada: drożdżami zalatuje. Szczebiocą panienki i zerkają po nabitej sali — gdzie tam jaki znajomy — oficerzy przecież są, i legionistów kilku — poza tym rodziny zażyłe ze Lwowa, Przemyślą, Jarosławia, Rzeszowa, Tarnowa, Krakowa i wielu, wielu pomniejszych miast i miasteczek — połowa Galicji! — tej dobrej, urzędniczej, wiernej tronowi Habsburgów — Galicji. Więc uśmiechy, wymiana ukłonów, porozumiewawcze znaki brwiami; jesteśmy jak u siebie w domu! — nawet bez „jak“ — po prostu: u siebie w domu; voila!
— tutaj w Widniu jest najlepsze piwo, byłem na ten przykład, panie dobrodzieju, w Monachium, z żoną nieboszczką byliśmy, wtedy właśnie z auskultantury, panie dobrodzieju, na sędziego rzeczywistego do Mielca przeniesiono nas, owszem Monachium ładne miasto, nie można powiedzieć, ale piwo ani się umywa, chociaż go tam fabrykują, jakoże czytamy panie dobrodzieju: münchener löwenbreu — ; — wyszumiał spod wąsów jak wentylator ten wuj.
— a czemuż też to tak, ciekawe, wiedzieć pragnąłbym — ? — odezwał się zaaferowany stryjcio Jan Kanty.
Strona:Zegadłowicz Emil - Motory tom 1 (bez ilustracji).djvu/287
Ta strona została przepisana.