Strona:Zegadłowicz Emil - Motory tom 1 (bez ilustracji).djvu/310

Ta strona została przepisana.

razowo wyrażać to, że mały, skalisty, nikomu na nić nie zdatny spłacheć ziemi zostawiłem pod własna swoistą budowę, budowę odrębności (— neurastenia natychmiast podsuwa słowo: grobowiec, mauzoleum —) —
— wmawia mi pan siebie —
— nie wiem tego; nie śmiem rozstrzygać słów; to pewne, że religijnie i społecznie jestem a-deistą — we mnie wzdryga się wszystko przed ubóstwieniem czegokolwiek i kogokolwiek —
— prócz siebie —
— w ironii pańskiej jest dużo słuszności, lecz przecież... tłumaczę się przed panem! — zdobycze moje chcę rozdać i rozdaję na wspólne dobro —
— za to jedno: aby wiadomo było, że to pan —
— i tu znikomość panu kurtę kroi; kto tam za lat dajmy na to tysiąc zainteresuje się moim nazwiskiem i rym co ono oznaczał — a do tego sprowadzą się przecież pański tak zwamy zarzut — — Cyprjan Fałn to jętka — rodzi się, zapładnia, ginie — — pozostaje po emisji naszego nadajnika mózgowego i somatycznego jeno drżenie eteru, które zachwytują dalsze i coraz dalsze aparaty mózgów, jeśliśmy nota bene eter ten rozdrgać potrafili; — no tak, ja tego pragnę — —
— geniusz i obłąkanie —
— frazeologia jest matką ideologii; pan jest ideowcem, pan się musi kochać w frazesie, który decyduje w demagogii, a demagogia — umiejętna i dobrze stosowana — decyduje... i tak dalej; wiadomo; — a ja tak po prostu: zachwyt mnie ogarnia do tchu utraty, do łez, tak, aż do drżących, dziecinnych