Strona:Zegadłowicz Emil - Motory tom 1 (bez ilustracji).djvu/350

Ta strona została przepisana.

taką fobję — w czasach pokwitania zasłyszała o tym — i znów: bała się; teraz tego niedopasowania; co to będzie, co to teraz będzie! powtarzała; bo cóż, będą się musieli rozejść, jeśli są niedopasowani; wyobrażała sobie tę sprawę w kategoriach nieco krawieckich. — Jedyną jej szkołą seksuologiczną była obserwacja psów; a, że spotykała je najczęściej — jak to zwykle bywa — złączone ze sobą nieruchomo, stojące ze zrezygnowanym spokojem — więc też wszelki ruch uważała za potwierdzenie: szukania, trafiania, nietrafiania, jednym słowem: niedopasowania; kiedyś nawet myślała — obserwacja psich amorów naprowadzała ją na to — że wystarczy dotknąć się tyłkami, później doszła do przekonania, że chyba nie; lecz w dalszym ciągu rozumowała, że przy dopasowaniu ruch wszelki jest zbyteczny; — wyobrażała sobie to tak, że po zespoleniu małżonkowie trwają w bezruchu — jak długo, nie wiedziała — no i już; coś się tam podczas tego robi takiego, że może być z tej hecy dziecko (słowo „nasienie“ uważała za przenośnię). — Gdy więc teraz Cyprjan uparcie zmierzał do celu, wydały jej się te forsowne ruchy aktem jakiejś rozpaczy — śmieszyły i poważnie przerażały — a, że przy tym piekło ją dotkliwie, więc wszystko razem było bardzo niemile, trwożące i poniżające. Tyle lat cała obyczajowość mieszczańska nakazywała jej to ukrywć — a tu nagle z kimś obcym takie rzeczy! jej! — pcha się do jej wnętrzności niedelikatnie i nieprzyzwoicie — — a może to tylko oni tak? — niesposób przecie, żeby wszyscy takie wstrętne głupstwa robili! — przypomniała sobie szybko poważne małżeństwa, wujów, ciotki — nagle, aż jej