Strona:Zegadłowicz Emil - Motory tom 1 (bez ilustracji).djvu/351

Ta strona została przepisana.

serce załopotało: matka! nie, nie, to niemożliwe!! — I znów strach ją ogarnął — pamięć wydobyła z przegrody nieporozumień słowo: zboczenie! i jeszcze gorsze, całkiem złe: perwersja! — to pewnie to!! — Zupełnie jednak przeraziły ją (— może zadzwonić, żeby ktoś przyszedł — przyszedł — ratować — ratować— zwariował —) gwałtowne ruchy końcowe, jęki, okrzyki, przymdlenia i wyczerpany bezwład, ciężar duszący —
— co ci się stało? — wy sapała przygnieciona tak, że się jej wszystkie wnętrzności pod serce pchały — co ci się stało — ? —
nie odpowiadał; — po chwili zesunął się z niej na bok i przylgnął do niej obejmując ją ciasno.
Więc już — pomyślała — chwałaż ci boże, że już po wszystkim; no to już mam spokój.
Teraz nawet z pewną czułością pogłaskała głowę Cyprjana, lecz prędko cofnęła rękę, czoło miał spocone; pewnie się zaziębił — pomyślała.
Zadowolna była, że już minęło; sądziła, że takie rzeczy robi się bardzo rzadko; kilka razy na rok; i to może nie.
Zdziwiła się nieprzyjemnie, gdy Cyprjan o świcie powtórzył to wszystko raz jeszcze.
— po co — po co ty to robisz? — po co! — Rozchyliła spękane blade wargi, wyszczerzyła zęby— na twarzy jej był tylko ból i gniew; — tym razem istotnie bardzo bolało; syknęła kilkakrotnie; a potem ta nieprzyjemna wilgoć wylewająca się z niej.
O wczesnej godzinie musiał iść zameldować się, że z urlopu. Zaraz też wstał — z bólem głowy i dokucznym piaskiem w oczach — poprzednia noc bez