ciasne; ale rozchodzą się, myślę; tak ja z fuzją w pole ku tym błotom; gniotły, owszem, ale do wytrzymania, w łydce tylko ściskają ostro. Połaziwszy po błotach z satysfakcją bo duble się darzą raz po razu — po godzinach conajmniej pięciu ja nuż wracać do domu; teraz czuję z butami coraz gorzej; w domu, a już w sieni wołam lokaja: Macieju! — co jaśnie panie, pytaż on, a ja: zdejmuj buty; przysądził się przodem — ciągnie, myślę, nogę wyrwie, tak ciągnie — a mój but ani trunie; więc Maciej do mnie tyłem — najlepszy sposób: on ciągnie, a ja się od jego grzbietu drugą nogą odpycham; na nic wszystko; ku zadziwieniu, ale na nic; Maciej mówi: jaśnie panie może stangret; wal po stangreta — a miałem takiego olbrzyma na dwa metry, gdy jeszcze paniczem byłem, pomnę, gdy mi coś nie na gust — ja go po mordzie — to musiałem podskakiwać; raz to nieboszczyk ojciec zobaczył, jak nie huknie na niego: Szczepanie, psiawiaro, to panicz ma się męczyć? — jak chce ci w mordę dać to się schyl śmierdziuchu, zrozumiałeś?, Szczepan odrzekł: tak jest panie dziedzicu jaśnie, zrozumiałem; taki Szczepan przyszedł — ale! — na nici — Myślałem, że się wścieknę; chcę ich kijem, sobaków, przepędzić, ale już teraz ani rusz; noga boli, zapuchła widać, czy co; jak nie wrzasnę: Macieju! nóż! i rznij cholewę! — uskuteczniło rozkaz stare Maciejisko a ja w ten sposób nogi zwolnił ale buty i nowe postradał; a pierwszy raz, bogiem się klnę, na nogach je miałem; ot niewarto za ciasne buty, lepiej szerokie. — Serdecznie się sam tą historią ubawił, historią istotnie śmieszną.
Pan Marian, dwojga imion, Alojzy studiował
Strona:Zegadłowicz Emil - Motory tom 2 (bez ilustracji).djvu/038
Ta strona została przepisana.