ku głowie cyprjanowej; na odłam sekundy znalazła się ona pomiędzy przekraczającymi ją stopami tej wspaniałej, rubensowskiej dziewki. Cyprjan poczuł silny zawrót we łbie; lęk przestrzeni kazał mu zejść z balkonu. Teraz już tylko skóra lisia rzucała cień na mur przeciwległy. Powietrze było coraz czerwieńsze.
Nastawienie pisarskie Cyprjana układało się w tej epoce prawem wszystkich kontrastów po stronie przyrody, ziemi, prostoty, pokory franciszkańskich biedaczyn. Równocześnie poezja rozpalała się groźnie i żarzyła jak lont w olbrzymiej prochowni pod wszystkimi miastami. Podminowane metropolie
świata:
proch i dynamit pod wami!
materializmu kres!!
— zerwie się wicher i burza
w ogniu się serce unurza
w rewolucji!
w bezdeń bezwrotną upadnie
dziś wasze głowy tak ładnie
zdobiący żelazny kask —
— upadną feudalne blanki,
kościoły kupczące i banki
krzyczące klombami róż —
rotszyldy, upiory i trądy
dzień wtóry wezwie na sądy
na sądy
i pośle na szafot
pod gilotyny nóż — —