Strona:Zegadłowicz Emil - Motory tom 2 (bez ilustracji).djvu/104

Ta strona została przepisana.

Reszta, to znaczy: „tłum“, „masy“, „lud“ oraz i „męty“, przemieniała tymczasem zwyczajne pola na pola chwały; nawoziła sobą; taki bowiem jest tu przepis agronomiczny.
Ostatecznie — świat strojnisiów patriotycznych w porównaniu ze światem z knajpy pana Teodora był obosiecznie złowróżbnym memento.
Równocześnie ze znikającymi śladami barbarzyństwa na piersiach lapisem wypalonymi skończyła się ta makabryczna udręka; Cyprjan musiał wrócić do ministerstwa; taki był rozkaz rady ministrów; tylko „frontowo zdolni“ urzędnicy mieli prawo zamienić biurka na rowy; niefrontowi tego prawa nie mieli.
Irka była w pierwszych szeregach agitatorek — była szczerze przekonana, że idzie zagłada wszelka, zniszczenie kultury, nędza i gwałt; przepadną Porohokotycze i Podlibliszki! no i nie będzie Polski! — Jeździła na zebrania, posiedzenia obywatelskie, do sal domów robotniczych i czytelń, do koszar i obozów — przemawiała, agitowała, przekonywała i zawstydzała; zaczepiała cywilów na ulicy, w kawiarni, w teatrze, w restauracjach i kinach — pytała ze wzgardą i obrzydzeniem: „pan jeszcze nie w wojsku? — ojczyzna pana woła“. Gdy raz rozwiana, rozpędzona wpadła do ministerstwa za jakimś interesem: „ach, co tu cywilów, a polskie kresy krwawią“ — szepnął Mikołaj drżąc pod pledem, choć wogóle było skwarno, do Cyprjana: „piękna to pani, prawdziwa Nike z Samosraki“.
Przez te tygodnie, w których Fałn pracował w pocie czoła w kancelarii propagandy wojennej —