Strona:Zegadłowicz Emil - Motory tom 2 (bez ilustracji).djvu/138

Ta strona została przepisana.

i dwurząd — jarząca droga pod górę, ku widnokręgowi.
Na prawo łuniło się miasto.
Usiedli obok dużej, rzeźbionej, renesansowej wazy.
Rozmawiali o Wyspiańskim; — temat podpływał sam z chłodem i mgłą — temat tu najstosowniejszy; chyba; o kilka sążni podziemia z próchnicą pośród której szarzeją czaszki i piszczele — to włanie: najstosowniejsze: resort poety: witraże wawelskie:
...Korona twoim próchnom marnym kłamie!
Co było w tobie potęgą, umarło.
Król-żeś ty? — próchnem łyska zeschłe ramię!...
— Kazimierz Wielki —
— idą posępni, a grają im dzwony —
— oczywiście —
— Wawel! — odrażające miejsce —
— jest jeszcze kilka takich miejsc w Europie —
— kulty nekrofilstwa narodowego —
— to jedno jest w nich wymowne, odpowiadają: czym jest tradycja? — rozkładem, czym jest historia? — trupem — Nie lubiła Wyspiańskiego, nie lubiła go osobiście, sztukę jego uwielbiała — był przecież jednym z największych ludzi teatru w tej zaduszkowej teatru formie; seanse historyczne, wywoływania duchów, śmierć, tragiczność, nużąca, antypatyczna wielkość; zgnilizna w purpurze i gronostajach; sadystyczny chłostacz.
W życiu był — rozpamiętywała, Wawel sprzyja odgrzebywaniu chwil umarłych — ohydny po prostu