Strona:Zegadłowicz Emil - Motory tom 2 (bez ilustracji).djvu/149

Ta strona została przepisana.

cym jeszcze przerażony księżyc. Cyprjan skończył czytać swój nowy dramat, w którym Ho przybrała kształt hieratyczny i tragiczny; powiedzenia, wersety, dialogi i monologi były refleksem i kopią ich rozmów i listów.
Pokój Ho — czarodziejskie laboratorium, średniowieczne niemal, alchemiczna pracownia Fausta — pięknie sklepiony, w opadzie łuków zokniony, patrzy na te topole właśnie, na mur ceglany, zachód i księżyc. — Wnętrze, po wyświetleniu gwałtównych dramatycznych scen, wygasa powoli.
Chwila łagodna i milcząca; cisza i spokój.
Ku rozskrzyżowanej, pięknej, boskiej pani Ho nadpływa bezszelestnie moment „pieszczoty księżycowej“ — tak określała upodobanie do pieszczot nakrywających ją jak zmierzch nakrywa łąki i ogrody — powoli, delikatnie, mięko; pieszczoty zwiewne i subtelne, opływające i przesiąkliwe — bez zbytków, ekstrawagancji, bez owego ruchliwego oszołomienia, uciskania, burzliwości, tłamszenia — i lubiła mrok, półmrok, szarość i zwiewność; — z omglonych przestrzeni miała się skraplać siąpliwa rozkosz, powolna, wnikliwa, odległa; śniona raczej; — i nigdy w kulminacyjnym momencie żadnego jęku, żadnego przyciśnięcia, zarzucania łapczywych ramion, gwałtowniejszego ruchu — nic z tego wszystkiego — — ledwo wyczuwalne sprężenie mięśni — zastygnięcie — wstrzymany oddech — — twarz bladła i zaumierała — — aż w pewnej długo wytrzymanej chwili przechylała głowę na bok, tę grecką, klasyczną gło« wę — układała ją powoli jakby z namysłem na lewym policzku, wtulała się w poduszkę — sztywność