Strona:Zegadłowicz Emil - Motory tom 2 (bez ilustracji).djvu/184

Ta strona została przepisana.

parę razy Boruta wstępywał, żeby poeta jakąś książkę, bo słota, pułkowniczce się cni, ale, żeby nie inna, tylko przez pana poetę pisana książka; to stąd te skąpe wiadomości; nie interesujące; i to, że wojskowa, odstręcza i to, że kobieta, do reszty; — zdrowiej i mądrzej unikać, zawsze, nie wdawać się, wiać! — Lecz o tym to znów ona nic nie wiedziała.
Więc tej milutkiej dzieweczce, córeczce Boruty, z tej samej tonacji, że za jakąś godzinę, pierwej nic; niechętnie.
Cyprjan pisał właśnie o tej porze; więc dopisał do tyla ile zamierzał; primum scribere, deinde vivere; dewiza.
Poukładał rękopis skrupulatnie; ubezpieczył przyciskami przed wiatrem — okna w pracowni stale na przestrzał otwarte, i notatki, z których aktualnie korzystał i te rozpoczęte, wpośrodku stołu leżące; podotykał różnych „pomocnych“ przedmiotów: fetysze; odszedł od biurka zapewniwszy sobie, po powrocie dalszą dobrą pracę: fetysze; jeszcze wrócił — obsadka nie leżała tak jak powinna; poprawił: fetysz naczelny.
Przed domem — na pełnym świetle lata — przetarł oczy, zawsze po długim pisaniu zmęczone i zapiaszczone.
Wessał chciwie wonne, odurzające powietrze nawiane od dojrzewających owsów i lasów szpilkowych.
Za przekopą grały świerszcze śpiesznie, na zmianę, nieustannie.
Gwizdnął na psa.