Strona:Zegadłowicz Emil - Motory tom 2 (bez ilustracji).djvu/202

Ta strona została przepisana.

czenie ma: uważaj córuś, nie bałamuć poetę, nie rozbijaj domu i rodziny, sama wiesz czym to smakuje, bo to u nich też przez kobietę, zawsze się licho przypląta“ — powiadam jej „cherche la femme“ — „oj to to“, mówi ona, — „a pani wie co ona mi odpowiedziała? — moja mamo, przecież każdy ma prawo do szczęścia“ — i że ona musi go poznać —,
(— „poznać“ — myśli Cyprjan — „poznać“ —)
że jego poezje, mówi, ją uratowały, bo już bardzo źle z nią było, o bardzo źle!“ — tak ona mi to, proszę was, na pierwsze wszystko opowiedziała — i nie tylko to, ale o wszystkich córkach, a cóż to za rodzina! powiadam wam, — mnie tam nic nie dziwne, ale czegoś podobnego jeszcze mi się nie zdarzyło spotkać, żeby tak odrazu —
Plotła dalej; duża jej twarz bardzo ruchliwa i wyrazista dogadywała resztę wymownie i z naturalną przesadą.
Wszystko razem niezmiernie przykre. Wisia powiedziała swym ustawicznie zalęknionym i niepewnym tonem — jąkanie myślowe — przyczym szukała w twarzy, do której mówiła, przytaknięcia —:
— zaraz się domyśliłam, że to...
Miała duże doświadczenie i wiarę w przeczucia; pewności zresztą nie miała, gdyby ją nawet miała, to też nie byłaby pewna; już natura taka. Długo jeszcze rozmawiały tym trybem. Cyprjan wyszedł.
Wogóle...
Wogóle moment był bardzo niebezpieczny. Twórczość Cyprjana Fałna była okresowa, to