nie ma trzydziestu a druga połowa po czterdziestce, ja też mam po czterdziestce rozumie się — — co rok mu tam mówię: masz teraz Zbyszku tyle to a tyle lat — — ja niby z takiej, prawda, rodziny: koń, szabelka etcetera — ale on, ho-ho! — on byłby uczonym — jak myślicie? byłby? — fizyka to było dla niego coś, chemia, dajmy na to, medycyna — myślę: wynalazca jak Pasteur lub Koch, co? albo jak Miecznikow, nie? — albo Ehrlich — jeden z tych herosów, panie, wiedzy — szczęście i zdrowie ludzkości! — Bo to są najwięksi! wiecie? —: naj-więksi!! — a jabym sobie starowina siw... to jest łysiutki, u niego za służącego w laboratorium, sprzątanie i cisza — w pantoflach filcowych szłap, szłap — żeby nie przeszkadzać — i tylko w nocy: Zbyś, prześpij się, nie można tak się zamęczać! — ja ci już tych tygli dopilnuję i probówek i tego pieca, Zbysiu, inkubacyjnego — ha?, wiem, wiem — Zbyś! Zbyś! — wiedza, mądrość, sława! — — twoje, synku, zdrowie! —
Nalał w kielich od wina wódki — wychylił duszkiem. Oczy mu już całkiem na wierzch wylazły; ściągnął wargi w ryjek, cmoknął i dalej:
— a teraz to co? — grałem i gram, pajac, aktor, histrion, uważacie, aktor! — jubileusiki obchodzę co pięć lat, bo to benefis, nie? i z zaspu coś kapnie — tak się żyje z polska, pije z polska; — i tyle, że te królowe moje śliczne —
— już z tymi królowymi, Rustan, wyjeżdzasz? — toś już fest pod gazem —
— jeszcze nie wyjeżdżam, Julek, jeszcze nie, mówię tylko, że tylko, tylko-tylko — o! —
Powiódł podkrwawionymi gałami po czerwo-
Strona:Zegadłowicz Emil - Motory tom 2 (bez ilustracji).djvu/314
Ta strona została przepisana.